Magazyn „Obserwator Finansowy” nr 20
Kategoria:
(CC By-SA Jeremy Brooks)
Gorsza będzie od prognozowanej druga połowa 2012 roku. Główny ekonomista Ministerstwa Finansów Ludwik Kotecki powiedział 8 sierpnia w wywiadzie radiowym, że w tym roku wzrost będzie zgodny z prognozami MF (2,5 proc.), natomiast prognozy na przyszły rok trzeba skorygować do 2,0 proc. lub nawet nieco niżej. Nowa prognoza ukaże się w końcu sierpnia.
Nie musi to oznaczać katastrofy budżetowej i nie ma potrzeby nowelizacji budżetu tegorocznego. Osiągnięcie podstawowego celu fiskalnego – obniżenia deficytu sektora finansów publicznych do poziomu poniżej 3 proc. – zależeć będzie od poziomu zadłużenia funduszy pozabudżetowych (przede wszystkim Państwowego Funduszu Drogowego) i stanu finansów samorządów. Budżet centralny będzie miał deficyt nie większy od zakładanego.
Układając budżet na rok przyszły rząd, tak jak inne rządy europejskie, stanie wobec dylematu – jak mocno ograniczać wydatki i które – przy spadające dynamice PKB. Niestety największe cięcia zostaną dokonane w wydatkach inwestycyjnych.
Po pierwsze dlatego, że ogromna większość innych wydatków jest sztywna i ich ograniczenie wymagałoby odpowiednio wcześnie przeprowadzonych zmian ustawowych.
Po drugie – szczyt wydatków inwestycyjnych finansowanych przez budżet był związany z przygotowaniami do Euro 2012. Kończą się też środki unijne z perspektywy budżetowej 2007-2013. Jest wątpliwe, by w obecnej sytuacji Unia Europejska zgodziła się na równie hojne rozdysponowanie funduszy spójności w latach 2014-2020.
Ze zaktualizowanego 8 maja przez rząd Wieloletniego Planu Finansowego Państwa (obejmuje lata 2012-2015) przebija umiarkowany optymizm. Spowolnienie wzrostu jest przejściowe i spowodowane pogorszeniem się warunków w otoczeniu Polski oraz zmniejszeniem inwestycji publicznych na skutek wyczerpywania się funduszy unijnych. Autorzy dokumentu zauważają, że gospodarka Unii Europejskiej znajduje się w recesji, lecz zakładają, że w drugiej połowie 2012 roku wyjdzie ona z niej i w 2013 roku unijne PKB wzrośnie o 1,2 proc.
Wzrost na głównych rynkach zbytu polskiego eksportu będzie zatem słaby, ale Polska jako kraj doganiający wciąż ma premię w stosunku do rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. Rząd zakłada, że tempo gospodarki europejskiej będzie stopniowo rosło – do 1,8 proc. w roku 2015, a wraz z tym rosnąć będzie dynamika polskiej gospodarki. Przyspieszenie według Wieloletniego Planu będzie wynikać z wysokiej konkurencyjności polskich przedsiębiorstw względem partnerów handlowych, dobrych wyników finansowych polskich firm i rosnących inwestycji prywatnych, których wzrost ma zrównoważyć spadek inwestycji publicznych.
Złoty będzie się stopniowo umacniał, ograniczając eksport, a import będzie rósł wraz ze wzrostem popytu wewnętrznego w Polsce, przez co kontrybucja eksportu netto we wzrośnie PKB zmniejszy się. Z drugiej jednak strony umocnienie złotego świadczy o konkurencyjności polskiej gospodarki i pozytywnie będzie wpływać na poziom zadłużenia państwa i sektora prywatnego.
W ciągu trzech miesięcy od przyjęcia rządowej uchwały w polskiej gospodarce i w jej europejskim otoczeniu nie wydarzyło się nic dramatycznego i nieoczekiwanego. Zmienił się natomiast wyraźnie ton komentarzy i prognozy, sporządzane przez banki i instytucje. Eurostat na razie nie zmienił swych prognoz i przewiduje w przyszłym roku wzrost w strefie euro o +1,3 proc., a w Polsce o +2,6 proc., lecz jest prawdopodobne, że prognoza ta zostanie skorygowana w dół.
16 lipca prognozy opublikował Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Utrzymał poprzednią prognozę dla strefy euro na rok bieżący – spadek PKB o 0,3 proc. Jednocześnie podniósł prognozę dla Niemiec – z +0,6 na +1,0 proc. Obniżył natomiast prognozę dla USA z +2,1 do +2,0 proc.
Na rok przyszły obniżył prognozę dla największych rynków wschodzących (dla Chin z 8,8 na 8,5, dla Indii z 7,3 na 6,5). Obciął też prognozę dla strefy euro z +0,9 proc. na +0,7 proc., a także dla Niemiec z +1,5 proc. na +1,4 proc. oraz dla USA z +2,4 proc. na +2,3 proc.
9 sierpnia EBC opublikował uaktualnione prognozy wzrostu na rok 2012 i 2013. Tegoroczny wynik dla strefy euro obniżył z -0,2 na -0,3, a przyszłoroczny z +1,0 na +0,6. 10 sierpnia analitycy banku Bank of America-Merrill Lynch obniżyli prognozę dla strefy euro na rok 2013 z 0 proc. na -0,7 proc.
Analitycy, obniżając prognozy praktycznie dla całego świata, podkreślają trzy fakty:
1. Kryzys zadłużenia peryferyjnych krajów strefy euro jest daleki opanowania i w Unii Europejskiej możliwy jest także scenariusz katastrofy; nie wiadomo jaki zakres będą miały działania EBC, który zapowiedział kolejną rundę zakupu obligacji peryferyjnych krajów strefy euro;
2. Gospodarka USA wprawdzie uniknie recesji, ale ożywienie po recesyjne jest najsłabsze od kilkudziesięciu lat, a w dodatku na skutek politycznego pata niepewna jest polityka fiskalna w przyszłym roku;
3. Chińska gospodarka spowalnia, a skutki tego dla gospodarki światowej są trudne do przewidzenia.
W czasie najgłębszej po drugiej wojnie recesji – w roku 2009 – gospodarka polska utrzymała dynamikę przekraczającą o 5,9 punktu procentowego dynamikę w strefie euro i o 6,7 punktów procentowych dynamikę w Niemczech. Ale podobna sytuacja z pewnością się nie powtórzy. Różnica między tempem wzrostu gospodarki europejskiej i polskiej będzie malała.
W przyjętym w maju Wieloletnim Planie Finansowym Państwa nie ma wielu komentarzy, dotyczących aktualnej sytuacji budżetu na rok 2012. Z dokumentu wynika, że rząd nie przewiduje szczególnych trudności z wykonaniem tegorocznego budżetu. Tymczasem po sześciu miesiącach wpływy z najważniejszego źródła – podatku od towarów i usług – wyniosły 60,4 mld zł i były nieco niższe niż rok wcześniej. Zgodnie z ustawą budżetową na rok 2012 w całym roku mają wynieść one 132165 mln zł, czyli o blisko 10 proc. więcej niż w roku 2011, kiedy to wpływy z VAT były zaplanowane na 119300 mln zł, a ostatecznie wyniosły 120832 mln zł. Do końca czerwca zrealizowano jedynie 45,7 proc. planowanych wpływów z VAT, gdy rok wcześniej 50,9 proc.
Planowane w ustawie budżetowej na rok 2012 wpływy z podatku od towarów i usług były przeszacowane. Nominalny wzrost PKB ma wynieść w roku bieżącym 6,7 proc. Założenie, że w tej sytuacji wpływy z VAT wzrosną o ponad 10 proc. (w stosunku do planu budżetowego na 2011 rok ) przy utrzymaniu dotychczasowych stawek byłoby możliwe, gdyby wyraźnie zmieniła się struktura popytu finalnego – większy zakup towarów i usług obciążonych podstawową stawką VAT – lub gdyby zwiększyła się ściągalność podatku.
Oba założenia były nieuprawnione. Co więcej, w Wieloletnim Planie rząd wskazuje na zagrożenie dla wpływów z VAT, wynikające ze zmniejszenia inwestycji publicznych. Spadek inwestycji publicznych będzie oznaczać odwrócenie tendencji, kiedy udział dóbr inwestycyjnych (opodatkowanych najwyższą stawką – 23 proc.) w strukturze bazy podatkowej VAT rósł.
Zdaniem rządu na dłuższą metę nie zagrozi to jednak wpływom podatkowym, gdyż „o wiele ważniejszym, a wręcz kluczowym dla wpływów z podatku VAT i – szerzej – dla podatków pośrednich, będzie kształtowanie się konsumpcji prywatnej. Ta z kolei powinna rosnąć od 2013 r. zgodnie z prognozowanym wzrostem dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych i ustabilizować się na poziomie nieznacznie powyżej 3 proc. w ujęciu realnym”.
Inwestycje publiczne osiągnęły rekordowy poziom – 5,8 proc. PKB – w roku 2011 i już w roku bieżącym ich udział nieznacznie spadnie. Według rządu realny wzrost konsumpcji w tym roku wyniesie 2,1 proc., a nominalny 6,2 proc. (w ustawie budżetowej planowana była niższa inflacja, jedynie 2,8 proc., zamiast, jak się szacuje 4 proc.; tym samym planowany był niższy nominalny wzrost spożycia).
Wydaje się zatem, że przy planowaniu dochodów z VAT na rok bieżący popełniony został błąd. Nie tłumaczy to jednak dlaczego wpływy z VAT są tak niskie. Biorąc pod uwagę średnią inflację w pierwszym półroczu – 4 proc. – dochody budżetu z podatku od towarów i usług w wartościach realnych spadły w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego o 4,4 proc.
Co więcej, z miesiąca na miesiąc pogłębia się różnica między wpływami z roku ubiegłego, a bieżącego (nie mówiąc już o różnicy między wpływami planowanymi, a uzyskanymi). W czerwcu dochody z VAT wyniosły 8,64 mld zł, czyli nominalnie o 9 proc. niż w roku ubiegłym, a realnie mniej o 12,5 proc. niż w roku ubiegłym. Ponieważ wzrost PKB w drugiej połowie roku będzie niższy niż w pierwszej, luka w dochodach z VAT będzie się pogłębiać i w końcu roku może zabraknąć w budżecie z tego tytułu 10-12 mld zł.
Jedną z przyczyn tak niskich dochodów z VAT jest wzrost eksportu netto. W I półroczu eksport liczony w bieżących złotych, wzrósł o 9,3 proc., zaś import tylko o 6 proc. Ujemne saldo w handlu zagranicznym zmniejszyło się o 6,9 mld zł, to znaczy o około 1 proc. PKB, wytworzonego w pierwszym półroczu. Ponieważ towary eksportowe są nieobciążone VAT-em, z powodu poprawy bilansu handlowego możliwy był spadek dochodów z VAT o ok. 1,5 mld zł. Ale nawet biorąc tę poprawkę, w budżecie po I półroczu brakuje ponad 4 mld wpływów z VAT i nic nie wskazuje na to, by w drugim półroczu wpływy miały przyspieszyć.
Jedną z przyczyn spadających wpływów z VAT mogą być nielegalne praktyki, polegające na fikcyjnym eksporcie i imporcie produktów przez firmy. O tym, że zjawisko to się nasila alarmowała niedawno prezes Polskiej Unia Dystrybucji Stali Iwona Dybał. W wypowiedzi dla Agencji Informacyjnej Newseria pani prezes wyjaśniała ten mechanizm: „– W ramach dostaw wewnątrz unijnych, zarówno po stronie importu, jak i eksportu pojawiają się znikające podmioty, które nie odprowadzają podatku VAT. Taka firma przy imporcie otrzymuje fakturę ze stawką zerową VAT, następnie już w danym kraju, w którym prowadzi działalność, wystawia fakturę, nalicza podatek VAT, kontrahent ten podatek płaci do swojego dostawcy, a sam nie składa w ogóle deklaracji podatkowej”.
Polska Unia Dystrybucji Stali szacuje, że roczne straty dla budżetu z tytułu wyłudzeń VAT wynoszą kilkaset milionów złotych, co pogarsza sytuację uczciwych przedsiębiorców. Zdaniem tej organizacji w ten sposób sprzedawana jest połowa prętów zbrojeniowych w Polsce. Ten proceder zapewne trwa od lat, ale może się nasilać w związku z coraz trudniejszą sytuacją przedsiębiorców.
Mimo wyraźnie niższych wpływów z VAT, a także niższych niż wynikałoby z upływu czasu wpływów z akcyzy, wynik budżetu nie jest zagrożony. Po sześciu miesiącach deficyt wyniósł wprawdzie 20923,5 mln zł, czyli 59,8 proc. planowanej na cały rok wartości, ale jest o blisko 10 mld zł niższy niż zakładano w harmonogramie dochodów i wydatków budżetu państwa na koniec czerwca. Zgodnie z harmonogramem, deficyt budżetu po upływie połowy roku 2012 miał przekraczać 30,8 mld zł. W ubiegłym roku po sześciu miesiącach deficyt wynosił 20369,7 mln zł.
Jak co roku budżet został zasilony wpłatą z zysku NBP za rok poprzedni – w tym roku wyniosła ona 8,2 mld zł. Wpłata ta nie jest uwzględniana w ustawie budżetowej (ustawa powstaje wówczas, gdy nie jest znany zysk NBP). Wyższe niż wynikałoby z harmonogramu były też dochody z CIT, cła, opłat, grzywien i odsetek oraz wpłaty z zysku jednoosobowych spółek SP. Dywidendy od spółek, w których SP ma udziały wpłacane są w drugiej połowie roku. Zważywszy na utrzymującą się wysoką rentowność przedsiębiorstw wpłaty mogą przekroczyć założenia budżetowe (8 mld zł).
Rząd może też liczyć na spore oszczędności po stronie wydatków. Po I półroczu deficyt budżetu środków europejskich wyniósł zaledwie 469 mln zł i jest prawdopodobne, że za cały rok będzie niższy niż planowany w ustawie budżetowej (4,5 mld zł). Za cały ubiegły rok oszczędności z tytułu niższego od planowanego deficytu środków unijnych wyniosły ponad 3 mld zł.
Po sześciu miesiącach br. wydatki na obsługę długu wyniosły 46 proc. przewidzianej na rok sumy , mimo że rząd większość potrzeb pożyczkowych realizował na początku roku. Niższy od planowanego jest koszt obsługi długu. Z tego tytułu na koniec roku oszczędności mogą wynieść ok. 5 mld zł.
Nie zostaną też wykorzystane w całości rezerwy celowe. W I półroczu zostały wykorzystane w 30 proc. Oszczędności pojawią się też w wydatkach majątkowych, które zwykle realizowane są w końcu roku. Po I półroczu wydatki te wyniosły 2,6 mld zł, czyli 17,3 proc. z planowanych na cały rok 15,2 mld zł.
Mimo spadającej dynamiki i wyraźnie niższych dochodów z VAT ustawa budżetowa na rok 2013 zostanie zapewne skonstruowana w sposób rutynowy. Szacunkowe wielkości tegorocznych dochodów i wydatków zostaną pomnożone o planowane wskaźniki dynamiki nominalnej PKB, konsumpcji, wynagrodzeń, itp.
W Wieloletnim Planie Finansowym rząd przewiduje utrzymanie w przyszłym roku wpływów podatkowych na poziomie założonym na rok bieżący. W projekcie ustawy zapewne przyjmie sumę niższą – ok. 125 mld zł.
Dużym problemem będzie wyraźny wzrost dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i w mniejszym stopniu Funduszu Emerytalno-Rentowego. Na rok bieżący przewidziana jest dotacja do FUS w wysokości 39,9 mld zł. W przyszłym roku wydatki na emerytury i renty wzrosną co najmniej o wskaźnik inflacji, a jednocześnie fundusz płac może realnie nie wzrosnąć, a nawet spaść z powodu rosnącego bezrobocia i stagnacji wynagrodzeń. Dziura w ZUS może się zatem dramatycznie powiększyć.
Inne ryzyka, związane z przyszłorocznym budżetem to:
– nałożenie się niekorzystnych dla dochodów budżetowych tendencji makroekonomicznych – niskiego wzrostu PKB, wyższego bezrobocia, aprecjacji złotego i dalszego wzrostu eksportu netto,
– dalszy spadek wpływów z VAT na skutek ograniczenia wydatków majątkowych budżetu centralnego, a przede wszystkim samorządów
– ucieczka w szarą strefę części przedsiębiorstw i dochodów budżetowych
– nagły wzrost kosztów obsługi długu spowodowany zaburzeniami na rynkach światowych i/lub pogorszeniem oceny stanu polskich finansów publicznych.